Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.
DAUM.

Oszalałaś!

STEFKA.

Ratujcie! ludzie! ratujcie!

DAUM.

Milcz szelmo!

(chce ją ściągnąć ze stołu, ona pokrwawionemi rękami bije go po twarzy i rękach i wala go. Drzwi otwierają się, wpada Żelazna).
ŻELAZNA (szeptem).

Jezus Marya! Na dziedzińcu słychać!

STEFKA (płacze serdecznie, zanosi się, rzuca się na swoje łóżko płacząc).

Łajdak! łotr! łotr!

ŻELAZNA (szeptem, rozjaśnia lampę).

Cicho, nic się nie stało.

DAUM (do Żelaznej).

A to ładna historya! a tom się wplątał...

ŻELAZNA (pół gł.).

Wielmożny panie, ta ja nie wiedziałam...

DAUM (wściekły).

Mówiła pani że uprzedzona... Ładnie uprzedzona!

ŻELAZNA.

Wielmożny panie, klnę się na sumienie!

DAUM.

Proszę mi dać się czem obetrzeć...