Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.
STEFKA (poznaje go).

Serwus Brzezina! chodź Pan!... ta pan stary znajomy!... Jak się Pan miewa?... ale tu nic mojego niema...

SEKWESTRATOR.

Znowu?

STEFKA (zaśmiewa się).

Stale.

SEKWESTRATOR (obchodzi dookoła dostrzega srebrne porte cigarre Dauma na szeslągu i rzuca się na nie jak drapieżca).

O... a to...

STEFKA (robi ruch jakby ocalić, ale się opamiętowuje).

A to! I owszem!!! Bierz pan... bierz pan!...

(do Michasiowej zanosząc się ze śmiechu)

porte cigarres starego!... Pan Bóg go skarał!...

okręca Michasiową, która się także śmieje — i puszcza się kankana zadarłszy suknię z dziecinnem rozpasaniem, śpiewając na całe gardło — „Pan Bóg go skarał!...“ aż kurtyna zupełnie zapadnie.
Zasłona spada.
KONIEC AKTU II-GO