Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.
MICHASIOWA.

Ja bym nie radziła żeby panicz tu siedział.

FILO.

Idę!... Niebawem...

(wychodzi).
STEFKA (szybko).

Żebyś mi go więcej nie wpuszczała. Otwórz!

MICHASIOWA.

Ta co się spieszyć. To pewnie ktoś z rachunkiem.

(uchyla drzwi, przez łańcuch widać Boguckiego).
BOGUCKI.

Panienka w domu?

MICHASIOWA

Zaraz!

(do Stefki szeptem)

Jesteś w domu — czy nie?

STEFKA.

Kto?

MICHASIOWA.

Ten pan, przyjaciel starego...

STEFKA.

Ale jestem, jestem — proś!...

MICHASIOWA (otwiera).

Panienka jest.

(Bogucki wchodzi, ma w ręku paczkę).