Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.
BOGUCKI.

Udajesz obojętność...

DAUM (zagaduje).

Cóż twój maryaż?

BOGUCKI.

Nie wiem jeszcze.

DAUM.

No, no. Partya niezła. Ja radziłbym...

BOGUCKI.

Tak ci chodzi, aby mnie ożenić? Nie bój się, nie włażę ci w drogę.

DAUM.

Powtarzam ci, że ja się nikogo nie boję.

BOGUCKI.

Tak ją trzymasz?

DAUM.

Może!

(idzie do kuchni).

No?...

STEFKA (za sceną).

Już gotowe.

DAUM (wychodząc do Boguckiego).

Darujesz — ale to rzecz ważna...

BOGUCKI.

Proszę cię — Zresztą ja idę...

(wchodzi Stefka).