Ta strona została uwierzytelniona.
Ja jeszcze jestem między ludźmi i mnie można tak niby uczciwie kochać...
STEFKA (ironicznie).
Ciebie?
MICHASIOWA (z wybuchem).
A no tak! a no tak!... choć mam doły po ospie i nos mi się czerwieni — ale ja jestem między ludźmi...
(nachyla się ku siostrze z nienawiścią, obie patrzą sobie w oczy z siłą — Stefka pierwsza spuszcza oczy).
STEFKA.
Nie gadaj głupstw...
MICHASIOWA (ze złośliwym nerwowym śmiechem — pochylona tuż nad Stefka, odwróconą ku niej twarzą).
Ja jestem taka, że do mnie można przyjść i we dnie, a do Stefki to cichcem, jak nikogo na schodach i nocą... o...
STEFKA.
Czego ty się na mnie uwzięłaś?... Za co ty się nademną mścisz?...
(Michasiowa patrzy na nią przeciągle — wreszcie owija się z głową w chustkę — idzie do niży — wyjmuje z koszyka pończochy długie, poplamione atramentem).
MICHASIOWA.
Za nic!...
(długa chwila milczenia).
MICHASIOWA (innym, dawnym tonem).
Stefka by nie smarowała ciągle dziur w bucikach atramentem, bo pończochy ani doprać.