Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
MICHASIOWA (od okna, zainteresowana).

Ożenił się? —

FILO.

Nie — bo uciekła z drugim. Ale wiem czem zwalczyć rodziców...

STEFKA (znudzona).

Zakazuję panu!

(do Michasiowej — „proszę stąd iść“ — Michasiowa wychodzi. — Stefka idzie do szesląga).
FILO.

Czy chcesz, czy nie chcesz, uczynię to! Tylko zawczasu przepraszam! przepraszam! brzeg sukni całuję... będzie to chwilowe zaćmienie, jakaś plama przelotna... ale ja wiem, gdy wywalczę w ten sposób szczęście nasze — ty mi darujesz... A! jeszcze jedno! Słuchaj! Stefek... ja cię oszukałem, okłamałem... ale ja działałem pod wpływem szału młodości... nierozwagi... ja ci się przedstawiłem pod obcem nazwiskiem.

STEFKA (przy lustrze).

O Boże! jak mi to wszystko jedno.

FILO.

Ja się nie nazywam Janiszewski. Ja się nazywam Daum.

STEFKA (szybko).

Jak?

FILO.

Daum — Gustaw Daum...