Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.
STEFKA (gwałtownie, ale nie trywialnie).

Pies niech polkę z nim tańcuje przez wały hetmańskie...

DAUM

Co? jak?

STEFKA (otwiera drzwi i dorzuca).

Albo nie — bo psa szkoda!

(wylatuje jak wicher przez kuchnię — Michasiowa patrzy za nią).
DAUM.

A jej co?...

MICHASIOWA.

Ot!...

DAUM.

Różki odrosły...

MICHASIOWA.

Bogiem a prawdą to były zawsze.

DAUM.

Już ja je przytrę...

MICHASIOWA.

To było rogate i będzie rogate. Czy zapalić?

DAUM.

Przecież dałem na drzewo. Zimno jak w psiarni, muszę palto włożyć...

(kładzie palto).
MICHASIOWA.

Ale niema zapałek.