Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.
DAUM.

Ty? tutaj?... ja... kamienicę kupuję... więc oglądam... ale co ty... co ty tu rubisz?...

MICHASIOWA

Jezus Marya! ja po nią polecę!

(wylatuje).
FILO.

Nie wiem ojcze... sądzę jednak, że... śledziłeś mnie... to źle... wolność indywidualna... ale to mniejsza. To forma, mogę ci to przebaczyć. Tu rozchodzi się o rzecz główną. Co ja tu robię! Otóż — wolę powiedzieć odrazu — jestem tu u panny Maliczewskiej...

DAUM (udając obojętność).

Któż to taki?

FILO (stanowczo nabiera na odwagę).

To jest kobieta, którą kocham, która mnie kocha i z którą po skończeniu prawa ożenię się.

DAUM (cofając się, ale od razu nie dając całego głosu).

Z kim? — z nią?...

FILO (coraz odważniej — chociaż mu głos zamiera).

Tak. I tu jest wszystko napróżno. Cokolwiek mi zechcesz powiedzieć. Pozycya społeczna? to dla mnie nie istnieje! nazwisko? lepsze niż nasze... na ski — a co do niej samej...