Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

Mieszkanie może zostać to samo, meble wynajęte, bo to praktyczniejsze w razie wyjazdu... a długi są?...

STEFKA (cicho siedzi na szezlągu i patrzy za nim).

Są.

BOGUCKI (siada na szezlągu na poręczy).

Dużo?

STEFKA (j. w.).

Sto osiemdziesiąt reńskich.

(szybko)

Ale zaraz nie trzeba będzie wszystkiego płacić.

BOGUCKI.

To się ułoży... Tylko zapowiadam — nic więcej płacić nie będę — ani centa długów po za to — to niech Stefka pamięta. — Także... żeby żadna rodzina o...! tego nie lubię. I proszę, jedno, niech to, że ja tutaj bywam, zostało w zupełnej tajemnicy... zupełnej...

STEFKA (smutno).

To pan znów będzie tak po ciemku przychodził?

BOGUCKI (z obleśnym uśmiechem).

No... naturalnie ja wyrabiam sobie sytuacyę... ja muszę liczyć się z opinią.

STEFKA (nieśmiało).

I nigdzie mnie pan ze sobą nie weźmie?