Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/108

Ta strona została przepisana.

przybrać jaknajkorzystniejszą pozę. Hrabia Dezydery był wyrocznią młodzieży lwowskiéj. Wieloliradzki cenił go niezmiernie ze względu na jego szyk, gładkość obejścia i umiejętność artystyczną wydawania pieniędzy; lecz dziś szacunek ten spotęgowało jeszcze pokrewieństwo hrabiego do Muszki. Hrabia bowiem zastępował Muszce ojca i był jéj opiekunem.
Dezydery, manewrując pomiędzy tańczącymi, docierał powoli do Wielohradzkiego. W drodze znalazł uprzejme słowo i wdzięczny uśmiech dla każdéj z wirujących dam, a Orzecką pobudził nawet do chichotu rzuciwszy jéj w przelocie jakiś dowcip słodki, miły dla ucha, jak dźwięk menueta.
Wielohradzki miał ochotę podejść i ułatwić w ten sposób Dezyderemu zbliżenie się, lecz zdjęty respektem nie śmiał wyrywać się, bojąc się pomylić i wywołać wrażenie narzucania się swoją osobą.
Nareszcie hrabia stanął przed nim i z nadzwyczaj uprzejmym uśmiechem zaczął po francusku, zaokrąglając usta, dokoła których wygolona skóra układa-a w tysiączne zmarszczki:
Je viens de la part de ma nièce..
Urwał, jakby sądząc, że Wielohradzki może nie umie po francusku, gdyż hrabia był niezmiernie sprytny i szybko w sytuacyi każdego człowieka oryentować się umiał.
— Siostrzenica moja phosi pana!.., — dodał już po