Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

— Ja z tobą pojadę!
Kafthan pośpiesznie zaczął mu robić miejsce; wiedział, że przejdzie tortury, poddając się drwinom Malewicza przez cały czas drogi; czuł się jednak tak odosobnionym, iż byłby przyjął stu Malewiczów, aby tylko miéć któregokolwiek z tych paniczów w swoim ekwipażu.
Lecz teraz uwaga wszystkich zwróciła się nagle na ekwipaż Jurka Bodeckiego, zaprzężony w parę jukierów, z których jeden zwłaszcza był przedziwnéj piękności. Kosztował dwa tysiące guldenów i był bez zarzutu. Drugi, dobrany do maści i wzrostu, o wiele tańszy. Powóz — zwykła dorożka wiedeńska ze sławnemi kocami przewiészonemi przez kozieł. Woźnica — fiakier wiedeński, Bratfisch jakikolwiek, w zwykłém ubraniu dorożkarzy wiedeńskich. Zwartym murem otoczono jukiery, rozmowy wiodły się żwawe, szczebiot kobiet mieszał się z głosami mężczyzn. Jeden tylko Melunio Orlicki, uróżowany i wyczerniony, spowity w długi płaszcz popielaty i straszny w tém oświetleniu słoneczném, wdzięczył się do czterech panien namiestnikówien, które apatycznie siedziały we wnętrzu landa.
Lecz ciągle jeszcze nadjeżdżały powozy, a nawet dorożki, przywożące przeważnie mężczyzn niemających własnych powozów. Właśnie Orzecka dziwiła się nieobecności Muszki, gdy zdaleka poznano konie i liberyę Dobrojowskich. Za chwilę Muszka, wy-