Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/204

Ta strona została skorygowana.

koju, rwąc febrycznie krawat i zaciskając go dokoła szyi.
— Jechać!.. — śmiał się gorzko — jechać!.. z czém? z temi czterema guldenami w kieszeni?.. A!.. gdy pomyślę, że stracę Muszkę przez tę moją nędzę przeklętą, mam ochotę polecić nad staw Pełczyński i rzucić się w wodę!..
Chciał jeszcze mówić, lecz Wielohradzka powstała nagle i ze stanowczością żelazną w głosie wyrzekła:
— Postaraj się o urlop i dowiédz się, ile kosztuje koléj tam i z powrotem do tego Concarneau...
Tadeusz stanął na środku pokoju i ramionami wzruszył.
— Po co?... — zapytał — przecież nie pojadę!..
Lecz Wielohradzka odparła z prostotą;
— Pojedziesz!.. musisz!..

· · · · · · · · · · · · · · · ·

I Tadeusz pojechał.