Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/232

Ta strona została przepisana.

dziewczyna wzięła salaterkę i znikła z nią we drzwiach, które do téj chwili były zamknięte. Przez szczelinę Tadeusz dostrzegł brzeg nakrytego obrusem stołu, oblanego jarzącem światłem. Natychmiast zrozumiał, że Dobrojowska jada osobno, w małym saloniku. Sprawiło to mu pewną ulgę, iż wiedział, że przez ścianę znajduje się Muszka, która zanadto była wyniosła i dumna, aby się mieszać z tym szarym tłumem. Zaczął żywić sekretną nadzieję, iż może hrabina zaprosi go do swojego stołu, i z wielkim apetytem zjadł udko kurczęcia oraz cały stos sałaty. Nalał nawet murzynce szklankę wina, za co otrzymał tak straszne przewrócenie białkami, iż wzdrygnął się nerwowo, nie będąc przygotowanym na podobne wyrażenie wdzięczności.
Gorąco w sali panowało straszliwe. Francuzi pocili się, i mężczyźni bez żenady rozpinali kamizelki, rozwiązywali krawaty. Kobiety wachlowały się serwetami. Dzieci kręciły się na krzesłach, pijąc coraz więcéj wina. Jedynie tylko amerykanie i amerykanki pozostali spokojni. Za to malarze francuscy gestykulowali teraz zawzięcie, deklamując całe tyrady na cześć Oven’a. Dziewczyny usługujące krzątały się, roznosząc ser, ciastka i owoce, a białe ich czepki wirowały po sali, jak olbrzymie ćmy, zwabione światłem gazu. I nagle z wielkim hałasem zaczęto wstawać od stołów, cisnąc się ku wyjściu. Wielohradzki, pragnąc pokazać się dobrze wychowa-