Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/256

Ta strona została przepisana.

wiedzieli, że ja do Pana taki list napisałam. Niech Pan napisze na pocztę restante, to ja codzień wpadnę, jak będę odprowadzać Felka do szkoły. I raz Pana jeszcze proszę, na wszystko co panu święte, niech Pan mi napisze całą prawdę, niech ja wiem, czy Pan też jeszcze o mnie myśli.

Przywiązana i nieszczęśliwa
Tecia.

Tadeusz wolno odłożył list na bok.
Skrzywił usta, zasępił się, przez długą chwilę siedział nieruchomy, przenosząc się nagle myślą do Lwowa, do ciasnych i smutnych klatek swego mieszkania, do wyrobniczéj postaci Teci w czerwonym jerseyu, schylającéj swą anemiczną twarz nad turkocącą maszyną. I powstało w nim wielkie uczucie niesmaku i odrazy do samego siebie za to bezmyślne i głupie zbliżanie się do tego dziecka, do którego nic go nie ciągnęło! Nie mógł teraz zrozumieć, dlaczego w sekrecie przed matką zamieniał z ową Tecią spojrzenia, uściski rąk, nawet pocałunki. Dziewczyna wzięła tę rzecz na seryo i najwyraźniéj w liście pragnęła dowiedzieć się prawdy. Pogrążony w egoistyczném zadowoleniu nie odczuł ani na chwilę rozpaczy, jaka dławić musiała serce dziewczyny. Siedząc tak na stole, w tym eleganckim numerze hotelowym, obwiészonym draperyami zielonego aksamitu i zastawionym meblami z różanego drzewa i palisandru,