Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/280

Ta strona została przepisana.

wypowiedział. Próżność Tadeusza miłe pogłaskana została. Ci Amerykanie imponowali mu niezmiernie swą wykrochmaloną poprawnością. Przyjął zaproszenie skwapliwie, zdziwił się jednak, gdy Amerykanin, z zupełnie seryo miną, zapowiedział mu, że ów bal będzie kostiumowy, i że wszyscy biorący w nim udział, tak mężczyźni jak kobiety, przebrani będą za małe dzieci.
Petits garçons... petites filles!...
— A!... — zdziwił się Tadeusz.
Spotkawszy na ulicy Muszkę, idącą w stronę kabiny z panną Marcelą, chciał przejść obok, lękając się popełnienia nowéj niedyskrecji, lecz panna Dobrojowska, roześmiana, wesoła i prześliczna w swéj różowéj batystowéj bluzce i muślinowéj białéj sukni, wyciągnęła do niego rękę, wabiąc go gestem i głosem. Wielohradzki podbiegł uszczęśliwiony. Panna Marcela dyskretnie usunęła się na bok. Zaraz zaczęli mówić o projektowanym balu i o kostiumach dziecinnych, zaakceptowanych jednomyślnie przez klan Amerykanek. Lecz Muszka wzruszyła ramionami, oświadczając, iż za nic nie włoży fartuszka małéj dziewczynki, lecz przyjdzie w tualecie spacerowéj. To samo postanowił Tadeusz, któremu tytuł conducteur de cotillon nadawał pewne prawo zachowania balowego stroju dorosłego mężczyzny.
I weseli, nagle rozradowani, szli obok siebie, radzi z życia i doskonałości swego zdrowia i urody, kąpiąc