Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/316

Ta strona została skorygowana.
XII.

Gdy Wielohradzki, wysiadłszy z dorożki, wbiegł na wschody, doznał wrażenia, jakby wlókł za sobą jakiś straszny ciężar moralny i fizyczny, odbierający mu władzę muskułów i myślenia.
Uczucie to nie opuszczało go ani na chwilę w czasie podróży, lecz tu — w téj wschodowéj klatce — spotęgowało się nagle i nabrało większéj wyrazistości i mocy.
Sądził, iż zastanie matkę na dworcu kolejowym; tymczasem szukał jéj napróżno. Musiał jechać do domu sam. Nadomiar złego nie miał na zapłacenie dorożki ani centa. Drogę z Krakowa do Lwowa przebył o głodzie, wypiwszy w Przemyślu tylko kawy za ostatnie trzydzieści centów, które mu pozostały w kieszeni.
Odrazu więc wpadł w całą nędzę prozy życiowéj.
Za nim stróż niósł kuferek, gdyż Wielohradzki, który często czyścił sobie sam buty, uznałby się