dząc, iż są obserwowane, krytykowane, uwielbiane i chwalone.
Doszedłszy do podnóża wschodów, zatrzymywały się jeszcze, papląc, śmiejąc się, dzieląc się na grupy, rade, że żyją w tę wiosnę, która takim rozkosznym majem śmiała się dokoła.
Zatrzymywała je jeszcze chęć zobaczenia dam z arystokracyi, które w swoich ławkach zamodlone oczekiwały, aż cała foule wyjdzie z kościoła. Te małe mieszczaneczki żywiły pewien kult, trochę zazdrosny, dla tych dam, odzianych tak skromnie, a jeżdżących wspaniałemi ekwipażami.
Mściły się, strojąc się według ostatniéj mody, lecz za to mogły pozwolić sobie tylko na jednokonkę lub spacer pieszy. Często, mówiąc o „damach z towarzystwa”, wzruszały pogardliwie ramionami. „Adoptowały kostyum angielski pod pozorem szyku — mówiły — a to jedynie dlatego, że nie umieją się ubrać ani francuską ani wiedeńską modą!..”
Niemniéj przeto były ciekawe i zatrzymywały się umyślnie na chodniku, aby być świadkami wsiadania dam do czekających na nie ekwipaży.
Wielohradzki zaczął się niecierpliwić.
Oczy bolały go od ciągłego patrzenia, pozycya nie należała do najwygodniejszych; nie mógł jednak zejść na ziemię: zniknie wówczas w tłumie, a na karteczce był przecież rozkaz „oczekiwania przy wyjściu”.
Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/43
Ta strona została skorygowana.