— Enfin, skoro ci tak o to chodzi!... — wycedził przez zęby wodzirej.
Mówili sobie ty, gdyż pięć lat przesiedzieli w gimnazyum na jednéj ławce i razem zdali maturę. Późniéj, spotykając się ciągle w salonach, pozostali na stopie pewnéj poufałości.
Stanio odszedł i Wielohradzki używał teraz w pełni rozkoszy zadowolenia, wynikającego z pognębienia Wojsy i Kafthana. Stanio zajmował pewne wybitne stanowisko pomiędzy złotą młodzieżą, był silnie protegowany w namiestnictwie i, przeskakując awanse, miał już miejsce c. k. komisarza. Przytem majątek wielki, dwie siostry wspaniale za mąż do Wiednia wydane i pewna umiejętność noszenia nazwiska. Wszystko to imponowało Wojsie i Kafthanowi.
Wielohradzki uczuł się trochę pokrzepiony na duchu. Wizyta Stania, to wywołanie go konieczne na kurytarz, pochodzące prawdopodobnie z inicyatywy Muszki, wzdęło pierś jego pewną dumą. Zepchnął więc znów łokieć Kafthana z balustrady i wysunął się naprzód, pod oświetlenie płonącego gazu. Muszka nie odwróciła się nawet, ale Wielohradzki nie czuł się tém dotknięty.
Czekał cierpliwie antraktu. Bawił się lornetką i od czasu do czasu oglądał paznogcie. Wojsa zagadał do niego, pokazując mu w łoży drugiego piętra siedzące aktorki. Lecz on wzruszył tylko ramionami z pogardą
Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/82
Ta strona została skorygowana.