Strona:Gabriela Zapolska - Ósma klasa.djvu/5

Ta strona została przepisana.
GABRYELA ZAPOLSKA:
ÓSMA KLASA.
PASZKWIL.
(Dokończenie).

Nie, — nigdy nie zdoła uczynić tych kilku kroków. — Sparaliżowany po prostu, opiera się o stolik, na którym rozkłada się brudny i poszarpany adreśnik telefoniczny. Nawet sformułować pytania do dziewcząt nie potrafi.
Z każdą sekundą, bezbronny, marny, zdaje się na ich łaskę. Cztery pary oczu wświdrowuje się w niego, wbija jak gwoździe, rozpinając go, na jakiemś fikcyjnem rusztowaniu śmieszności.
Cztery pary oczu!
I oto — rozlega się nizki, dźwięczny, harmonijny głos Zuzika, archanioła.
— Proszę pana redaktora, my tu z prośbą... Usta wydęła groźnie, jak u Madonn Cimabuego, raczej mówiąc »groźbą, żądaniem«... Właśnie, cała kobieta jest w tem...
Mówi — »proszę« — a dzwoni, »chcę, żądam, każę«. —
— O co? o co?... pyta rozpaczliwie Mikuś, i nigdy nie czuje tak złego fasonu swej kamizelki, jak to w tej właśnie chwili.
Gdyby mógł choć pochwycić dziennik jaki prześcieradłowy, — jaki Times, Gaulois — zakryć się nim. —
Lecz stół z dziennikami daleko — należałoby zdobyć się na wysiłek, na gest, a to niepodobna.
My przychodzimy prosić, aby pan redaktor napisał paszkwil na naszego profesora niemieckiego.
— Paszkwil???
Oczy Mikusia ze szparkowatych, stały się nagle okrągłe...
— Panie proszą... o paszkwil?
— Tak! — na profesora.
— Jest to najgorszy w świecie człowiek. Cała klasa jest na niego oburzona. — Strejkujemy od trzech dni...
— Co panie mają mu do zarzucenia?
— Sypie same dwóje, — nic tylko dwóje... Głos zgrzytliwy, cienki jak uderzenie szpicruty, Mini dorzuca:
— A potem, trzyma się teoryi, że jasność dowodzi prawdy...
— ?...
Szkocka kokarda chwieje się ironicznie.
— Pan jest także tego zdania? — To wolna wola. Ale u niego to konieczność. Unika zawikłań, bo ich nie zna. Stąd zbyt wielka jasność jego wykładów.. nie chcemy tego.
— A przytem jest skandalicznie brzydki! — sentymentalnym, cichym szeptem odzywa się płomieniejąca cała, Chaplinowska Ada.