Strona:Gabriela Zapolska - Agonja miłości.djvu/3

Ta strona została skorygowana.

I przy tem gasnącem, a tak jeszcze żywem uczuciu, jak koło łoża śmierci, zaczynają się zapalać kolejno gromnice wspomnień. Chwilę jeszcze szarpiemy się zbuntowani. Wspomnień?... Lecz łańcuch faktów jest nieubłagany. W wieńcu już ze wspomnień agonizuje nagle zmarłe uczucie. Najczęściej na grobie wznosi się kolumnę obowiązku uczciwości i milczy się tak, jak się milczy o śmierci w obec stygnącego trupa. Niemniej przeto trup ten jeszcze istnieje, niemniej przeto miłość skonała!
Często znów agonja miłosna ciągnie się całe wieki tortur i goryczy. Jestto zwykle wtedy, gdy miłość, jak kwiat egzotyczny, wyrosła bez dostatecznych słońca promieni. Jestto powolny pochód za karawanem przez błotniste ulice, wśród tłumu przechodniów. Chwilami do tej trumny rwie się jeszcze niby ożywione serce, lecz zimno trupa całą lawiną się wali. Mężczyźni te porywy dogasającej miłości nazywają litością, kobiety — zdenerwowaniem i wyrzutami sumienia. Z każdej jednak miłości nie jej rozkwit i żar najgorętszy pozostaje w pamięci. Agonja! agonja, czy to szybka, czy powolna, jednak w serce, w duszę, w umysł się wkrada i purpurową pręgą bolesnej rany się znacząc, później z całą dokładnością powstaje. Jedno nic, jedna piosnka, jeden powiew wiosennego wiatru, ulubiona woń, ciemny zaułek uliczny, kolor obicia, dźwięk głosu — odtworzy w nas cały proces minionej miłości.
I wtedy nie miłość tryumfująca, cała jasna od śmiechów i pocałunków, od drżeń nerwowych, heroicznych poświęceń i doskonałej piękności — ale miłość pobladła, zdręczona, owinięta już śmiertelnym całunem (mistyczny kwiat umarły na harfie o porwanych strunach), stanie przed nami, po to, aby drugi raz skonać i rwać nam piersi bezsilną tęsknotą, a z oczu wysysać, jak wampir, łzy i resztki całunu, na nowe o szarej godzinie zmartwychpowstanie w łzach tych serdecznych maczać.


∗                    ∗

Bywa tak czasem, że u dwojga kochających się ludzi równocześnie zaczyna się agonja miłości. Jest coś przerażającego wtedy w tych wspólnych szalonych wysiłkach, jakie czynią, aby odegnać widmo, którego obecność czują już w głębi siebie. Ze zdwojoną gorączką rzucają się sobie w objęcia, szukają ust, czynią zwierzenia, formują projekta przyszłości, szlachetni w przymusie, jaki sobie zadają, doskonali w litości, jaką mają dla siebie, kryjąc swą nędzę w przeświadczeniu o bogactwie drugiego serca, pełni subtelnej delikatności w obawie zranienia wierzącej jeszcze dotąd duszy.
Wspaniała to tragedja, grana dla oszczędzenia łez wspólnych, podczas gdy obojgu łzy te w stygnącem sercu lodowacieją, mrożąc usta, dławiąc wyrazy, katując duszę.
Czasem tragedja taka trwa całe życie i agonja ta miłosna cieniem między tem dwoj-