Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

lub z ukradkowych spojrzeń wakacyjnych. Lâchons le mot... mężczyzn.
Mężczyzn jest na utrapienie nasze bardzo dużo i bardzo mało na kuli ziemskiéj. Bardzo dużo dlatego, aby kobietom dokuczać, bardzo mało dla téj prostéj przyczyny, że tyle starych panien chodzi po świecie!... Ten twój „on” ma tyle gatunków, odmian tyle. W kłopocie jestem prawdziwym, jak ci go przedstawić.
Czy chcesz go we fraku, z szapoklakiem w ręku, pierś zdobna orderami kotylionowemi, wąsik mały, spojrzenie powłóczyste, pokryte pancerzem... czarnéj kamizelki? Oto stoi i magnetyzuje cię wzrokiem. Patrz!... idzie ku tobie, poprosi cię o taniec; spuszczasz główkę zarumieniona, już chcesz wstać, spoglądasz, Boże! on prosi twoję sąsiadkę! Tańczą razem i „on” się uśmiecha. To strategik nielada! pragnie się drożyć — o, patrz! znów stoi opodal; oparł się o konsolę i wachluje szapoklakiem. Zamglony wzrok utkwił w ciebie, biedna dziewczynko, ty się kręcisz jak na rozżarzonych węglach. Znam to! komedya to balowa bez skutku i głębszego znaczenia. Śmiéj się z téj melancholii i mglistego spojrzenia. Pójdź lepiéj do bufetu i zjedz lody, ochłodnie ci rozpalona buzia, a zresztą „on” chętniéj tam podąży za tobą.
Melancholia nie wyklucza dobrego apetytu. A może ten obrazek sprawia ci niemiłe wrażenie? Pragniesz widziéć „go” inaczéj. A więc dobrze.
Oto idzie ulicą, w króciuchnym paletocie z cylinderkiem na lewém uchu, tak zwany „épouseur.” Uśmiecha się do siebie i podnosi jedno ramię znacznie wyżéj od drugiego, a to w chwalebnym celu utrzymania w równowadze zielonkowatego palta. Jasne, rzadkie bokobro-