go! Dziś wigilia Nowego Roku. Za kilka godzin tajemniczo uśmiechnięte dziecię strąci swą różową nóżką w grób przeszłości zgrzybiałego starca, który zstępuje do swéj mogiły obarczony łzami biedaków i uśmiechem bogaczów. Setki ludzi uwija się po ulicy. Potrącają się, popychają nawzajem. Każdemu ciasno, śpieszno, a przedewszystkiém zimno. Oj, bo zimna ta noc grudniowa! Rozpostarła swój mroźny płaszcz brylantami gwiazd przetykany, i lodowym swym uściskiem przenika w głąb’ człowieka. Mimo to miryady gwiazd płoną nie wydając światła. Lśnią się i migocą jak oczy kokietki. Wystawy sklepowe nęcą tłumy kobiet jaskrawemi barwy, które zdają się przelewać z poza gładkich jasnych szyb. Fale tarlatanu łączą się ze zwojami atłasu. Z góry biegnie gazowa kaskada, a na jéj łonie toną pęki piór strusich i sztucznych kwiatów wiązanki. Kobiety stoją i patrzą... patrzą długo — potém z westchnieniem odchodzą, kryjąc zasmucone twarzyczki w puszyste futrzane kołnierze. Taka to już natura nas kobiet. Widok gałganka, którego posiąść nam nie można, ściska nam serce niewypowiedzianym smutkiem.
Wszystkieśmy jednakowe!
A przecież nie jednakowe. Biedna szwaczka idąca w téj chwili wśród krążącego tłumu nie staje przed wystawami sklepów, nie smuci jéj widok srebrnéj gazy.
Jakże blada i smutna ta drobna twarzyczka przy świetle gazowych latarni. Wielkie czarne oczy patrzą przed siebie łzawo, sieroco. Postać wątła, drobna, otulona wytartym płaszczykiem, dąży szybko wśród ciepło ubranych i wesołych kobiet. Śpieszy się — wie, że i tak spóźniono robotę; suknia balowa, suknia wykończona na bal Sylwestrowski! suknia dla pani Henryki, téj czaru-
Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.