Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

Figlarne pacholę jednak niesie ze sobą wszystkie cierpienia, kokieteryę kobiet, zdrady mężczyzn, skąpstwo bogaczy, pychę wyższych urzędników, nieuctwo i zarozumiałość recenzentów kuryerkowych — nic, nic mu nie brakuje. Ach! prawda! zapomniało wziąć ze sobą trochę spokoju i miłości bliźniego. Spokój zgubiło na poblizkim cmentarzu. Miłość bliźniego zabrały mu szare siostry miłosierdzia i dotąd nie oddały. Szkoda! takby się ta miłość przydała w tym roku.
Dwunasta!...
W sali ratuszowéj wśród świateł powodzi różnobarwne koło zatacza taneczne kręgi. Mazur! mazur z 40-u par kręci się, zwija jak olbrzymi czarny wąż, topazami, rubinami i turkusami przetykany. Pozłociste wachlarze chłodzą zarumienione twarzyczki, alabastrowe ręce wdzięcznym ruchem splatają się na czarném tle fraków.
Wesoło!... bardzo wesoło!...
Na czele przoduje para młodych ludzi, zwracająca ogólną uwagę swym królewskim wdziękiem. Ona — strojna, czarnowłosa, oblana falami białego jedwabiu, szeleści trójzębowym trenem; on — młody, elegancki, o ciemnych wąsikach, patrzy w nią z zachwytem i szepce do różowego ucha jakieś ciche słówka.
Tańcem i uśmiechem witają Rok Nowy w téj balowéj sali, pełnéj woni i tanów mazura. Piękni, młodzi, bogaci... Cóż mogą jeszcze chciéć?...
Tymczasem na ulicy stoi ciągle blade dziewczę i patrzy w okna balowéj sali. Dla niéj Rok Nowy nie miał ani łzy, któraby jéj ulgę w cierpieniu sprawiła.
Natomiast, widząc ją tak biedną, tak nieszczęśliwą,