Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

i uciekłem z mym skarbem, by patrzéć na to piękno i żyć entuzyazmem rozkosznym, szalonym!
Tyś dziś tylko posągiem białym, zimnym, jasnym jak gwiazda poranna, ale tyś posągiem dla innych; dla mnie tyś kobietą w letargu... tyś tylko uśpiona!
Gdybyś nie miała na sobie greckiego piętna, gdyby nie ta pierś bachantki i nie draperya Artemidy, przysiągłbym, żeś jest córką Jaira i rzekłbym jak Chrystus: „Ona nie umarła, ale śpi tylko.” Stoisz przede mną w bladém świetle lampy, prosta jak kolumna jońska, uwieńczona łamanemi liniami w puklu skręconych włosów.
Gdybyś ożyła!...
Jam dziś prawie starzec, złamany burzą życia i znękany koleją losu. Ciało me młode, a twarz gładka bez jednéj zmarszczki, ale serce mam stare, wyschnięte i smutne bez miary. Znałem wiele kobiet, a nawet kochałem niektóre. Lecz żadna nie była wyśnioną... Kochałem, bom musiał kogokolwiek kochać...
Dziś nie kocham nikogo prócz téj milczącéj, co z tajemnicą przedwiekową weszła do méj samotni i stoi przede mną milcząca — niewzruszona...
Gdybyś ożyła!...
Z ust twych usłyszałbym w pośród nocnéj ciszy mity i klechdy ludowe. Mówiłabyś mi baśnie o Dedalu, o Jonie, królewnie Scylli, która z miłości dla Minosa własnego zabiła ojca. A może usiadłszy u stóp moich, opowiadałabyś mi, jak dzieckiem rzucona na ulicę, rosłaś wśród nieszczęść i wzgardy, aż pięknością swoją wzbiłaś się ponad tłum i doszłaś zaszczytów...
Dokoła mnie cisza — ty milczysz dumna i nieu-