Trup zimny, przykuty łańcuchem niewoli, wlecze się obok ciebie, a serce jego gdzie?... a uczucie serdeczne?... a przywiązanie istotne?... Masz jego — szacunek!
No tak! to bardzo ładne słowo. Gra ono rolę słoniny w łapce na myszy. Biedna myszka kręci się po klatce, ale słonina uśmiecha się do niéj ponętnie.
I to coś znaczy.
Mówiliśmy o mężach. Weźmy teraz idealniejszą stronę: mówmy o „nim,” wkradającym się wśród cieni nocnych do gniazd rodzinnych, aby tam kłamaną miłością siać smutek i żałobę, a często zbrodnię. Jesteś tak piękną, w oczach twych migoce tyle fosforycznych świateł, że nawet ołtarz nie uchroni cię od zakazanych pokuszeń... Wtedy „on” jest najniebezpieczniejszy.
Przyjdzie do ciebie z dźwiękiem muzyki balowéj, lub uśmiechnie się w koncertowéj sali. Jego błękitne lub czarne oczy palić cię będą jak rozpalone żelazo, a dotknięcie dłoni zbudzi płomień w twych żyłach.
„On” kusić cię będzie obietnicą nieznanych rozkoszy. Szalona! nie wierz temu. Mąż twój da ci to samo bez trwogi i niebezpieczeństw, bez upadku, bez utraty godności twéj własnéj. Gdy osuniesz się zwyciężona do stóp kochanka, uczujesz jakby pchnięcie sztyletu w serce. Ból ten straszny, przenikający do głębi, trwać będzie wiecznie, nawet po „jego” zniknięciu. Wspomnienie o „nim” razić cię będzie do grobu.
Ty zostaniesz z wieczną dla siebie pogardą, „on” z uśmiechem tryumfatora pójdzie daléj łowić w swe siatki niedoświadczone ptaszki.
Oto los twych poszukiwań za nadzwyczajną miłością.
Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.