Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

Próżne usiłowania — ręka zdenerwowanego panicza zasłaba na takie wielkie i ciężkie belki, przytém konie rzucają się w prawo i w lewo. Hrabia decyduje się wejść do chaty.
Na skrzyp drzwi Małaszka otwiera oczy. Podnosi głowę i opierając ją na łokciu, wpatruje się w postać męzką stojącą w progu.
Oczy ich spotykają się — mimo półcienia panującego w izbie, poznało się tych dwoje, trawionych równie silną, choć niejednaką namiętnością.
Ona chciała zadowolnić swą dumę, on żądzę zmysłową.
Patrzyli na siebie długą chwilę — w chacie zapanował żar, który zdawał się podniecać iskry, płonące w zielonych oczach Małaszki.
Nagle kobieta zerwała się z tapczana, jednym skokiem przypadła do kolan mężczyzny... „panyczu mój” — zaczęła dziwnym głosem i urwała, patrząc wilgotnemi oczami w twarz hrabiego.
To szczęście, o którém marzyła, przyszło do niéj razem z przebudzeniem. Śniła o pocałunku wybladłych i bezkrwistych warg — wargi te na dzieńdobry całowały jéj koralowe usta....
Była u szczytu marzeń swoich.


∗                    ∗

W kilka dni późniéj pałacyk gotycki opustoszał zupełnie. Jaśnie państwo, panienka, goście, hrabia-narzeczony — wszyscy wyjechali do Warszawy. Julka zo-