Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

niem głowy zebrane osoby. Skoro te panie brały na rękę poduszkę z dzieckiem — ona opierała się z wdziękiem o wysokie rzeźbione krzesło i stała tak, pozwalając się podziwiać i chwalić.
Pewnego dnia bankierowa X... zapytała ją, czy nie tęskni za swoim synem.
Małaszka spuściła oczy i namyślała się nad odpowiedzią. Nie chciała wydać się złą matką, a przyznając się do tęsknoty, bała się przyśpieszyć powrót do domu, o którym myśléć bez trwogi nie mogła.
Stała więc w milczeniu, bawiąc się szeroką jedwabną taśmą, któréj końce spadały od stanu aż do kolan.
Pani hrabina przyszła z pomocą swéj ulubienicy.
— Z pewnością tęskni — rzekła z głębokiém przekonaniem o prawdzie słów swoich — tęskni bardzo, ale cóż robić? Nie mówmy jednak o tém, bo każda jéj zgryzota, to trucizna dla mego Maniusia...
Zgromadzone damy zaczęły ubolewać, kiwając głowami. Pióra u kapeluszy szeleściły, wydając szmer podobny do spadających liści.
Chcąc oszczędzić mamce zgryzoty, a tém samém nie truć hrabiego Maniusia, zaczęły panie wypytywać stojącą wśród nich kobietę o imię, wiek dziecięcia, na czyjéj opiece zostało i t. d.
Bawiły się w dobre i łaskawe damy, udawały troskliwość i szczególne zajęcie.
Przebiegła chłopka odgadła natychmiast, jaką rolę zagrać w téj komedyi powinna.
Przybrała żałosną minę i stłumionym głosem opowiadała, ile łez kosztowało ją rozstanie się z ukochanym synem.