Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyczką czekała téj gwiazdki i przyciskała drobne rączęta do bijącego serduszka. Gdy wreszcie dostrzegła srebrne blaski, klękała w nadmiarze zachwytu i ze łzami dziękowała dobremu Dzieciątku za to wyróżnienie.
Późniéj, gdy matka umarła, a ona poszła na służbę pomiędzy ludzi, starała się zawsze najpierwszą dostrzedz gwiazdkę; stawała na mrozie, narażając się na gniew swoich chlebodawców i śledziła wytężonym wzrokiem ciemny strop niebieski.
Dziś złożona chorobą, w ciemnéj i wilgotnéj komórce, napróżno otwiera załzawione oczy. W czarnéj przestrzeni, która ją otacza, nie błyszczy żadne jaśniejsze światło, nie migoce srebrny blask gwiazdki wigilijnéj.
Konająca kobieta opuszcza głowę zmęczoną i przymyka oczy. W piersi jéj płonie ogień, a brak oddechu prawie ją zabija. Dokoła cisza i ciemność grobowa.
Wilgoć rozpościera swe zimne całuny i tłoczy znękane ciało, wstrząsając je dreszczem konwulsyjnym. A wśród téj męczarni biedna kobieta ma tylko jedno, jedyne pragnienie, jednę myśl, jedno żądanie: chciałaby ujrzéć tę gwiazdkę, którą wskazywała jéj ręka matki, tę jednę gwiazdkę, o któréj marzyła będąc dziecięciem, i przy któréj płakała jeszcze młodą dziewczyną! Gorączka ją trawi, ogień wewnętrzny pożera, kaszel rozrywa piersi, a ona z radością cierpiałaby tak lata całe, aby mogła wśród téj ponuréj ciemności ujrzéć tę jednę, małą gwiazdkę!...
Za jednę gwiazdkę!...


∗                    ∗