Strona:Gabriela Zapolska - Car jedzie.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
Pani.

Musieli!

Dziadek.
...(jak echo)

Musieli! (po chwili) Ja modliłem się. Gdy jechał, ja poznałem turkot jego kół, powiadam ci... jak po sercu przejechał!

Stróż,
(wychodzi z balkonu)

Proszę wielmożnej pani, jakże z tą ilumiminacyą?

Pani.
(szybko)

Niech Jacenty idzie. To już nasza rzecz.

Stróż.

Ja odpowiadam, to ja muszę się upomnieć.

Dziadek.

Wynoś się precz!...

Stróż.

O!... wynoś się?... cie... Pan myśli, że ja taki frajer i że się ulęknę.