Ta strona została uwierzytelniona.
Dziadek.
Czy w młodej duszy twej? zamarł już wszelki wstyd?
Korepetytor.
(uczepiony klamki drzwi — otwiera je jednem pchnięciem).
Dziadek (chwyta go za rękę).
Nie wyjdziesz... to mój dom!...
(całą siłą odciąga go od drzwi).
Korepetytor.
Puść! puść!
(turkot pod samemi oknami. W szalonym pędzie przelatuje Carski powóz — okrzyki „hurra“. — W szamotaniu Dziadek wytrąca z ręki Korepetytora rewolwer, który pada na ziemię. — Dziadek przerażony rewolwer podnosi).
Dziadek.
O Jezu!... co to? broń?...
(chwila groźnego milczenia — słychać turkot pędzących powozów świty — oddalają się).
Dziadek.
A ja sądziłem, że...
Korepetytor.
Zbyt spieszny był pański sąd.
Dziadek (garnąc ku sobie Korepetytora).
Tyś nie ze siebie — nie, chciał spełnić ten straszny czyn — zastanów, zastanów się! Na