zborgowali albo pożyczyli, to miałem strawę i titiuń na cały tydzień.
Julka usiadła obok ojca i starała się mówić pokornym głosem.
— Ale innym ojcze, innym nie starczyło nawet na chleb suchy. Ty jesteś sam, bo ja także na chleb zarabiam, ale inni, ci, co mają żony i dzieci nie mogą wyżyć z tej płacy. Dlategośmy się zmówili, nie dla siebie... ale dla drugich!
— Owa! co mnie drudzy obchodzą! Niech żyją sami a nie gromadą. Po co im się żenić? Kto im kazał?
— Bóg kazał ojcze! — odparła z prostotą dziewczyna.
— Nieprawda!
— A przecie, gdyby mama nam nie zmarła i ty miałbyś kogo ze swojej pracy do wyżywienia...
— Gdyby, gdyby... ale nie mam. A zresztą powtarzam ci, że mnie drudzy nie obchodzą. Oni mnie nie wspomagają, gdy mi brak...
— Jeżeli oni źle czynią, to my powinniśmy inaczej względem nich postępować.
Piotr zaczął śmiać się długo i przeciągle.
— Nie! — wyrzekł wśród śmiechu — ja tam nie ksiądz na ambonie i nie święty, jak kto na mnie kamieniem, to i ja na niego kamieniem, a nawet dwoma, to już taki mój charakter.
Zaciemniło się nagle w oknie szyby.
Ktoś zastukał i Julka, oblana cała rumieńcem, podskoczyła, aby okienko czemprędzej otworzyć.
Młody człowiek w ciemnej sztygarskiej czapeczce, z daszkiem, okolonej czarnym aksami-
Strona:Gabriela Zapolska - Dlaczego wiary nie mają.djvu/3
Ta strona została uwierzytelniona.