Strona:Gabriela Zapolska - Dlaczego wiary nie mają.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

nawet w nędzy chłopa, przeciwny walce, choćby ta walka poprawienie bytu miała na celu.
Ściemniało się, Julka chciała zapalić świecę. Nie było nic, tylko maleńki ogarek. Dziewczyna postawiła go na brzegu stołu i zaświeciła. Słaby płomyk oświetlił twarz sztygara. Reszta izby tonęła w cieniu.
— Dlaczego wy nie macie do nas wiary? — zaczął sztygar — dlaczego nie chcecie uwierzyć, że my pragniemy, aby wam lepiej płacono, aby wam lepiej było?
— Nie mamy w was wiary! — odezwał się głos Piotra z ciemności — bo wy chowacie się za nasze plecy, nie wyjdziecie jawnie, nie przyznacie się, że to wy nas do strajków zmawiacie.
— Jakże chcecie? — tłumaczył sztygar — przecież ktoś rozumniejszy od was musi was prowadzić. Jeżeli nas wyłapią, to wy sobie w strajku bez nas nie poradzicie!
Śmiech szyderski był całą odpowiedzią. I w blasku dogasającej świecy sztygar pobladł cały od tego śmiechu, tak krwawa ironia, taki zarzut tchórzostwa krył się i smagał twarz chłopca, jak rózgą bolesną i upokarzającą.
— Lepiej idź pan stąd — odezwał się wreszcie Piotr — żandarmi patrolem chodzą. Skoro pana u mnie w izbie przyłapią, oskarżą pana o podbuntowywanie mnie do strajku. Bez tego się obejdzie.. idź pan lepiej do swoich... a nas zostaw naszej doli. Może nas zaaresztują i do turmy powiozą, może nas Kozacy wystrzelają... co tam! my! ale pan się schroń, bo kto do nowego strajku... poprowadzi ludzi, jak was nie stanie?