— Chodź no tu kawalerze!...
Dzieciak usta wydął.
— Niema głupich!... — odparł, dając susa w kąt.
Mężczyzna porwał się z miejsca i chciał go dopaść, ale Kazik zwinął się jak piskorz i prawie mu z pod ręki się wysunął. Był już koło stołu, rozbawiony, przyczajony, z oczyma świecącemi. Mężczyzna pogonił za nim, śmiejąc się hałaśliwie, chłopak wymykał się zręcznie, piszczał jak małe kocię, rechotał się uszczęśliwiony. We dwóch hałasem i wrzawą napełniali ciemną przestrzeń małej izdebki. Malicka patrzyła zdumiona. Kobieta w tumakowym kołnierzu wzruszyła ramionami.
— Aj Ignacy! Ignacy! co wyrabiasz, zgrzejesz się niepotrzebnie! zostaw w spokoju tego chłopaka!...
Lecz mężczyzna upierał się, sapiąc i dudniąc kaloszami. Wreszcie w kącie izby malca, jak źrebię na laso, tak na szalik złowił i na ręce porwał.
— A widzisz, smyku!... mam cię i teraz rzetelnie skórę wytrzepię!...
— No!... puszczaj!... — szamotał się Kazik — puszczaj, bo cię trzasnę!...
— Ha! ha! — śmiał się mężczyzna — a to zuch malec, jak się to stawia!...
Podniósł chłopaka wysoko i trząsł nim w powietrzu, a małe szare oczki, utopione w masie czerwonych policzków, śmiały mu się wesoło i sympatycznie. Nagle ku kobiecie się zwrócił.
— Matka!... a żeby my tak wzięli chłopaka, zamiast djabli wiedzą gdzie szukać dziewczyny. Co chłopiec to chłopiec, ha?
Kobieta skrzywiła się nieznacznie.
— Hałas będzie!... jeszcze żebyś ty miał więcej rozumu, ale tak... dom cały rozniesiecie...
— O! dom zaraz rozniesiemy!... Słyszysz, smyku, ty i ja mamy kamienicę roznieść... słyszane to rzeczy!... — śmiał się na całe gardło.
Wtórował mu Kazik, pragnąc małpiarskim swym zwyczajem zastosować swój cienki dyszkant do grubego basu mężczyzny.
— No! matka! decyduj się!... Co tam! Zafundujemy sobie chłopca na starość! Dziewczyna to niemrawa! Później za mąż trza wydać i kończy się parada!
— Chłopiec między ludzi pójdzie!...
— E!... zawsze się bliżej domu trzyma.
— Ten się wydaje bardzo rozpustny.
— Co!... dlatego, że zdrów, że się śmieje. A cóż ty chciałaś, żeby za karawanem latarki nosił?... No!...
Strona:Gabriela Zapolska - Do oddania - na własność.djvu/13
Ta strona została skorygowana.