Strona:Gabriela Zapolska - Do oddania - na własność.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

Dama obserwowała ją chwilę.
Elle parait très faible...
Malicka przeraziła się dalszej rozmowy we francuskim języku, zapomniała bowiem najprostszych zdań i wyrazów.
— O!... o jej zdrowie niema obawy!... Zawsze była tak bladą... to jej cera!..
— Na świeżem powietrzu będzie lepiej wyglądała. Ma śliczne włosy, skoro się ją ubierze, uczesze, będzie présentable. Czy umie cośkolwiek?
— Czyta, pisze, rachuje...
Tiens! tiens!... taka uczona. Więcej umie niż moja córka. Enfin będą się razem uczyły i bawiły. W domu jest guwernantka. Pokaż mała ręce... czy palce masz długie i dobre do fortepianu.
Malicka ujęła czerwoną i posiekaną rękę Gieni.
— Ręka jest bardzo foremna — odparła, ożywiając się powoli — palce giętkie..
Wyłamywała palce dziewczynki — cała przejęta gorącą chęcią umieszczenia córki u tej damy, która reprezentowała w tej chwili dobrobyt, spokój, harmonję barw, tonów, woni i zbytku.
Jeśli ona szaleństwem swojem ze sfery tej wygnana została, niechże jej córka przynajmniej choć furtką ciasną do sfery tej wróci.
— Krzywdy mieć u nas nie będzie — ciągnęła dalej dama z uśmiechem — córka moja jest trochę żywa, ale ma najlepsze serce, park prześliczny, położenie cudowne... Nie zabronię pannie Génie widywać się z rodzicami... O! nie jestem tak nieludzka. Skoro podrośnie — qui sait — może się i mąż odpowiedni trafi...
Uśmiechała się uprzejmie, a z po za otwartych purpurowych warg błyskała ślicznie utrzymana emalja zębów.
Enfin... dobrze się składa. Córka moja brunetka, ta panienka blondynka. Będzie to kontrast bardzo ładny... Wszak prawda?...
Zwróciła się ku Malickiej, która mimowoli uśmiech jej przejmowała i skłaniała głowę z wytwornym wdziękiem...
— Szkoda tylko, że moja córka nie ma tak pięknych warkoczy. Co pani robiłaś, aby włosy Gieni doprowadzić do takiej długości?
— Myłam jej głowę w wodzie portugalskiej — kłamała Malicka.
Gienia podniosła oczy na matkę, lecz ta nie czuła zdziwionego wzroku dziecka, gorączka ją ogarniała,