Strona:Gabriela Zapolska - Dobrana para.djvu/1

Ta strona została skorygowana.
DOBRANA PARA.
STUDJUM Z NATURY.
przez
Gabrjelę Zapolską.

O w pół do pierwszej zaledwie Fanny otworzyła oczy.
Przeciągnęła się leniwie, ziewnęła i wyjąwszy na chwilę rękę z pod stosu wełnianych kołder, schowała ją czem prędzej.
— Boże mój! jak zimno!... — jęknęła żałośnie. Poczem przymknęła znów oczy i leżała tak długą chwilę, sapiąc i wykrzywiając się, jak klowny w cyrku.
Wreszcie wrzaskliwym, ochrypłym głosem wołać zaczęła.
— Smoluchu! smoluchu!...
W kuchni poruszyło się „coś”, zatykającego masy drzazg w malutkie fajerki. To „coś” wykrzywiło znów twarz w ohydny sposób i uderzyło się po udzie.
— Pęknij!... — zamruczała bona, słysząc głos pani.
Wreszcie „coś”, będące boną i nazywane „smoluchem”, oderwało się powoli od komina i przecisnęło się z prawdziwem mistrzowstwem przez wąskie przejście, które francuzi pompatycznie „przedpokojem” nazywają. Tymczasem pani Fanny ze złości potargała rzadkie włosy, sterczące w śmieszny sposób dokoła czoła.