Strona:Gabriela Zapolska - Dobrana para.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

kieliszka ożywienie znika — i znów wloką się dalej, zbite w gromadę, głupie, nędzne, śmieszne, trywialnie leniwe, pozbawione wdzięku w tem swojem farniente popołudniowem.
Pomiędzy gromadami tych kobiet uwijają się mężczyźni, dość wytwornie ubrani, z brodami krótko przystrzyżonemi, z głowami niemal ogolonemi. Niektórzy szukają tu łatwej miłostki ze znudzoną mężatką, inni — oprócz miłości, pragną ocenić wartość kolczyków, migocących w świetle gazu. Rastaqouerzy o słodkim wyrazie twarzy ścigają lepiej ubrane kobiety, szepcąc słowa zachwytu. Kobieta zwalnia szybkość kroku, słucha, wreszcie się uśmiecha, podbita, zwyciężona.
Niektóre z trwogą dotykają bransoletek, błyszczących na rękach lub pragną się upewnić o istnieniu kolczyków pod koronką wualki; mężczyzna wtedy znika, widząc te środki ostrożności.
Lecz dzieje się to bardzo rzadko.
Czasem przez tłum przesuwa się powoli siwowłosy starzec, dekorowany — z teką pod pachą. Z pod krzaczystych brwi bystre wybiega spojrzenie. Ocenia przechodzącą kobietę z miną znawcy. Ona przystaje, poprawiając czuby — kto wie? może to który z ministrów!
I cała nędza głupoty kobiecej, kłamstwa i przewrotności mężczyzn, krąży po tych Bulwarach, obwiedzionych festonami gazu.
Strupieszali starcy, zestarzałe dzieci, znikczemnieni mężczyźni, znudzone kobiety — wloką się bez celu jedno obok drugiego, nie czując już nawet podrażnień zmysłowych, pomimo bezustannych usiłowań w tym kierunku.
Fanny okrążyła Operę i, wydostawsy się na bulwar des Capucines, przed szeregiem kawiarń defilować zaczęła.
Szła, przeginając się dziwacznie, wysuwając sztuczny biust, sznurując usta.