Strona:Gabriela Zapolska - Dwie.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

W umyśle młodej kobiety powstał wielki chaos, chciała coś powiedzieć, przemówić do tej drugiej swej rówieśnicy, w tej chwili zrównanej z nią majestatem wypełnionego obowiązku, lecz nie umiała znaleźć słów, zdjęta nagle litością wielką dla tej opuszczonej i spracowanej dziewczzny, w której łonie szarpało się dziecko, tak samo do życia jak i to przez nią rodzone, prawo mające.
Lecz Hanka okno zamknęła i do komina podszedłszy drzwiczki otworzyła.
— A teraz, niech młodsza pani ztąd wyjdzie, bo będę ług gotować. Zemgli panią abo co!...
Michasia wysunęła się cicho, powróciła do sypialni i długo siedziała na szezlągu z twarzą ukrytą w dłoniach.
Ściemniło się zupełnie i noc wiosenna weszła pełna woni, gwiazd i szumu rozwiniętych drzew po nad układające się do snu miasto. Ciepły cień owinął siedzącą w milczeniu kobietę i czarną draperyą ku stopom jej się osunął.

∗                    ∗

Już Furkowski i Michasia zasiedli do podanej przez Hankę herbaty, gdy wreszcie starsza pani pojawiła się w jadalni. Była rozpromieniona, udało jej się bowiem dostać sługę z „rekomendacyi“ nie z kantoru.
— Przyjdzie jutro! — mówiła, rozwiązując wstążki kapelusza — rozumiecie przecież, iż Hanka nie może ani chwili u nas pozostać. Byłby to grzech tolerować podobne rzeczy i na to dłużej pozwolić nie można!
Furkowski aprobował, maczając rogalik z masłem w herbacie. Z zajęciem śledził rozpływający się tłuszcz po powierzchni szklanki. I on był zdania, że obecność Hanki kompromitowała cały dom. Należało ją usunąć jaknajprędzej.
Lecz Michasia gryzła wargi z najwyż-