Strona:Gabriela Zapolska - Dwie.djvu/3

Ta strona została skorygowana.

robliwy bezustannem narzekaniem, włóczeniem się z kąta w kąt z miną leniwej kotki, z grzywką spadającą w płaskich kosmykach na czoło, w pantoflach męża, ssąc pomarańcze, cytryny, zjadając całe słoiki musztardy i spodki pikli.
Czasem potrząsała melancholicznie głową, mówiła o śmierci, rozczulała się nad ową spodziewaną agonią, widziała się w trumnie i położywszy się na szezlągu składała ręce i zamykała oczy.
— O tak będę wyglądała w trumnie!... — mówiła do męża, który przerażony, z oczyma wytrzeszczonemi stał opodal, nieumiejąc znaleźć słowa, aby przykrócić te żałobne sceny, powtarzające się z dziwną regularnością.
Napisała nawet testament, wysmarowawszy na kopercie wielki krzyż i napisawszy wycieniowanemi literami: „Moja ostatnia wola“.
Przybrała minę wiedzionej na stos ofiary i zdawać się mogło, że popełniono względem niej jakąś winę ciężką, za którą ona teraz cierpi, pokutuje a świat cały nie ma dla niej dostatecznych względów, aby jej nieszczęsną dolę osłodzić. Przestała się czesać i Hanka musiała nakładać jej pończochy. Nie wyciągała nawet ręki po karafkę z wodą i całe dnie leżała, wyprowadzana gwałtem przez matkę i męża o zmierzchu na krótki spacer. Ledwie się dawała uprosić i wyciągnąć na tę krótką przechadzkę. Wracała wyczerpana, siadając na schodach, czepiając się poręczy. W gruncie rzeczy nie była bynajmniej bardzo osłabioną i jakkolwiek anemiczna i źle rozwinięta, mogła była przejść to wszystko bez wielkich grymasów, tylko rola, którą grała, zanadto jej przypadała do gustu.