Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/101

Ta strona została skorygowana.



V.

Z szumem i hałasem zajechał amerykan przed hypotekę.
Świeżawski rzucił lejce siedzącemu w tyle groomowi i sam zaczął Helenę z kozła zesadzać. Oboje ubrani byli świeżo, szykownie, jak z żurnala wycięci, w paltach jasnych, dobrze skrajanych, ona w wielkim, żółtawym kapeluszu, okolonym olbrzymiem piórem, on w kastorowym meloniku z odwiniętem rondem.
Pod arkadami hypotecznego gmachu, w mrowisku żydów i ludzi o podejrzanych twarzach kręcił się Drechner w długim palcie, którego poły po ziemi się włóczyły.
Ujrzawszy Świeżawskich, przyłączył się do nich i natychmiast, idąc po stronie męża, coś z cicha szwargotać zaczął.
Świeżawski zżymał się i ramionami ruszał. Helena szła prosto, już znudzona tem poobiedziem wiosennem, jasnem i przejrzystem, które spędzić po części musiała w zaduchu izb hypotecznych.
Musiała jednak zgodzić się na tę nudną, według słów Świeżawskiego „formalność“, gdyż potrzebowała pieniędzy na zapłacenie po części swych