Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

lęka się, czy nie posunąłem się zadaleko. Ma obecnie w tece „Libellulę“ przez Tehanę i „Moją Babunię“ Hohego. Czytelnicy domagają się podobno utworów tych dwóch swoich ulubieńców. Być może, iż pani Tehana i pan Hohe zwycięstwo nademną odniosą...
Śmiał się, zacierając ręce, lecz gdy usiadł na kanapie i pod krąg świetlany twarz swoją podsunął, widać było dwie głębokie bruzdy, przecinające mu czoło.
— W każdym razie przyjął choć warunkowo — podjęła Heglowa — postęp jest, zaczynasz pan robić wyłom swemi energicznemi rękami.
— Ba, kiedy się od czasu do czasu krwawią i potem przez pewien czas do pracy są niezdolne — odparł Born — szczęściem rany się zasklepiają, gdy krew zdrowa i niezepsuta. Mam jednak jeszcze poważnego konkurenta, któremu prawdopodobnie miejsca w fejletonie ustąpić będę musiał. Jest nim Malewicz... Wyobraź sobie pani, ten wielki nasz uznany, pojechał aż do... Wenecyi. Naturalnie rzuci łaskawie wiązankę swych „wrażeń“, coś zupełnie nowego, powie nam o gołębiach, o placu św. Marka i o ciceronach. Dobre i to na te ciężkie czasy! Z magnackiej obory to wół, dobrze pasiony na dobrej brasze... a no!...
Śmiejąc się ciągle, zwrócił się ku Heglowej, która nie spuszczała go z oka.
— Była pani w fabryce?
— Byłam, ale nie zastałam dyrektora. Kazano mi przyjść jutro. Dano mi niektóre szczegóły. Trzydzieści rubli miesięcznie i... kawa o czwartej. I to coś znaczy...
— Zapewne, zapewne — zawołał Born — szczególniej ta kawa!