Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

— Za moich czasów nie przyszłoby do głowy romansopisarzowi napisać podobną powieść. Do czego takie kłamstwa prowadzić mogą? Pan na subretkę nie patrzy, skoro ma poczucie własnej godności. Halina znajdzie swego Wiesława... kmiotka połączy się z kmiotkami. Weź lepiej „Monte-Christa“, albo Walter Scotta i czytaj mi coś zajmującego, co mnie rozerwie i prawdziwość uczuć bez wątpliwości poda. Bierz „Monte-Christo“!
Lecz Helena ociągała się, obracając w ręku książkę Maupassanta.
— Kiedy, babciu, ja chciałabym...
— Cóż takiego?
— Dowiedzieć się, czy ta żona przebaczyła mężowi i jak dalej postępowała...
Bednawska ramionami wzruszyła.
— Jeżeli ta pani miała nadzwyczajną duszę i dumę wysoko rozwiniętą, powinna udać, że nic nie widzi. Skoro mąż jej dostrzegłby, iż zazdrość unosi ją i przeważa w jej charakterze, posiadłby przeciw niej broń niebezpieczną...
Machnęła kilkakrotnie czółenkiem, po za którem wlokła się długa żółtawa nitka.
— A zresztą — dodała — ta pani była sama winna, rezonując szybko, byłaby zrozumiała swe położenie. Subretka, pochodząca z wieśniaczej chaty, przewyższyła ją widocznie wdziękami i powabem, skoro mąż tak łatwo zapomniał o złożonych przysięgach. Powinna była umieć go uwięzić swym powabem i cnotą... inaczej — wstyd jest tu dla niej samej.
Milczała znów krótką chwilę i wreszcie rozkazująco drobniuchną nóżką obutą w rozklapany pantofel tupnęła.