— I ja podziwiam w niej energię, z jaką gra rolę bohaterki, wyjętej z powieści pani Schwartz...
Born brwi zmarszczył.
— Pani Hegiel nie gra żadnej roli! Jest to kobieta, dla której materyalne warunki życia prawie nie istnieją. Dlatego czuje się równie szczęśliwą w swem ubogiem mieszkaniu, jak poprzednio u Hegla. Jestem przekonany, że potrafi wyrobić sobie samodzielne stanowisko pomimo trudności, z jakiemi spotykają się pragnące pracować kobiety.
— Być może — odparła Helena.
Milczeli długą chwilę, idąc powoli Krakowskiem Przedmieściem, na którego chodnikach mało już było przechodniów. Gdzieniegdzie rewerbery płonęły słabo, tu i ówdzie błyszczała jeszcze oświetlona cukiernia. Po tej ciemni nocnej włóczyły się kłęby wilgoci wiosny wczesnej, woniejącej silnie zmoczoną i parującą ziemią.
— Pani żyjesz w świecie pseudo-plutokracyi i pseudo-karyerowiczów — zaczął znowu Born — gdybym mógł użyć tego wyrażenia, pani żyjesz pseudo-życiem społecznem. To ubieganie się za powiększeniem nędznego jakiegoś kapitaliku, ten wyzysk drobiazgowy, to żarcie się o dziesięć rubli podwyżki na jakiejś posadzie kolejowej, ta chęć dojścia, zrobienia pseudo-karyery, karyery blaszanej, głupiej, pstrokatej — oddziaływa na panią. Mąż pani za cel każdego dnia postawił sobie zrobienie dobrego interesu i brutalne zadowolenie jakiejś chęci, bądź zmysłowej, bądź pokrytej domieszką inteligencyi, na wrażliwej i nerwowej naturze pani odbija się to, jak na kliszy fotograficznej. Nie mając kapitałów do umieszczania i brania z nich procentów, umieszczasz swój kredyt i zaciągasz długi, nie płacisz rachunków, mąż twój zadawalnia
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/124
Ta strona została skorygowana.