Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/130

Ta strona została skorygowana.

zaperzona babka — skradłaś, bo jeszcze wczoraj karteluszek był między innemi bileduxami!
Helena postawiła lampę na komodzie.
— O co babci chodzi?
— Wyobraź sobie! — krzyknęła Bednawska — brakuje mi w kasetce wierszyków, które pan Strumbski napisał dla mnie jeszcze wtedy, gdy się o mnie starał. Były na welinie z wiązanką niezapominajek zasuszonych, przypiętych na rogu... Zaczynał się poemat słowami:

Za nic perły, bławaty,
Nie masz już Fortunaty...

Pan Strumbski napisał ten poemat na mój — odjazd w sąsiedztwo. Każ kucharce, niech mi zaraz odda ten karteluszek...
Helena w każdej innej chwili byłaby roześmiała się, lecz czuła się szalenie rozdrażnioną i dziwnie smutną.
Zbliżyła się więc do stolika, mówiąc:
— Niech babcia pozwoli, ja poszukam!
Zagłębiła ręce w masie tych zżółkłych papierów, które zaszeleściły jak jesienne liście. Niektóre były tak stare, że miały podobieństwo do skrzydeł motyla w proch się rozpadających.
Natychmiast odnalazła „karteluszek“ pana Strumbskiego. Podała go babce, lecz ta nienawistny wzrok na drzemiącą kucharkę rzuciła.
— O! Basia podrzuciła, bo się przelękła! — zamruczała, składając do kasetki wszystkie bileduxy.
Zamknęła ją na klucz i podreptała do komody.
— Proszę cię — zawołała — weź ty mi te ruble stąd, weź je sobie. Każesz mi jutro zmienić na inne... Prosiłam, żeby mi zmieniły pieniądze,