rodzaj życia, wyrzec się szyderstwa i zacząć inaczej patrzeć na świat — cierpiałabym. Może to jest chorobliwe, ale tak być musi. Powiedziałeś mi pan kiedyś — o, już dawno — że ja z nowych prądów, które dawniej tak silnie burzyły nasze społeczeństwo i którym brat mój z taką łatwością dawał się unosić, wyssałam źle zrozumiane myśli i przekonania i te, jako czyny, teraz w życie wprowadzam. Dzieckiem byłam prawie, gdy te prądy biegły i słowa „wiedza, wiedza“, jak sztandar szumiały koło uszów moich. Brat mój także mówił o wiedzy, pragnęłam ją poznać choć w setnej części i dowiedzieć się, na czem polegać miało owo poznanie... prawdy. Lecz wybrałam się źle.
Właśnie w obozie waszym panował zamęt i anarchia. Nie dowiedziałam się nic, oprócz jednej wielkiej prawdy, która wydawała mi się wówczas niewykonalną, to jest postawienie swego „ja“ na pierwszym planie i koncentrowanie wszelkich sił do zadowolenia owego „ja“ swojego. Wychowana przez babkę romantycznie, odrzucałam to zdanie, jako zbyt bezwzględne. Przyszło życie i to wykazało mi w pełni, że każdy człowiek w głębi swojej owe „ja“ stawia na pierwszym planie i jemu hołduje. Biada więc tym, którzy tego nie uczynią, zginą bowiem w promieniowaniu drugich „ja“ i zostaną ich sługami. Nie miałam ochoty być zjedzoną przez tych drugich, wolałam więc wydobyć swoje „ja“ z ukrycia i kazać innym kłaniać się mu i dogadzać. Nie jestem ani gorszą ani lepszą, od innych. Przytem jestem deterministką, dlatego nie oburzam się na postępki innych. Szydzę z nich co najwyżej do chwili, w której postępki te nie szkodzą mojej osobie. Wtedy staję się złą i bezwzględną — bronię się. Co więc z podobnemi zasadami mam począć
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/138
Ta strona została skorygowana.