Ztąd, zerwanie twego małżeństwa nietylko nie przyniosłoby szkody, lecz pożytek społeczeństwu. Zmieniwszy środowisko, zmieniłabyś się doszczętnie. Egoizm twój, który jest wynikiem jedynie jakiejś osobistej urazy, prawdopodobnie miłości własnej, znikłby i, zamiast, jak to czynisz teraz, psuć z dniem każdym swoją istotę a więc część składową społeczeństwa, zaczęłabyś się udoskonalać i tem samem być coraz pożyteczniejszym atomem w zbiorze tych milionów, które trzymają się ściśle łańcuchem ze sobą splecione i każdy gest, każdy czyn, myśl każda, łączy się w gest, w czyn, w myśl innych jednostek i staje się ogólną myślą, ogólnym gestem, ogólnym czynem całego społeczeństwa.
Nie wiem, czy mnie zrozumiesz, przeczytasz bowiem ten list, jadąc do Marcelina, powiem ci jednak to jeszcze, iż pesymizm twój ma rozwój w chorobie twych nerwów i ów brak woli jest także chorobą nerwową. Może kiedyś zdecydujesz się wyjść z tego domu, który nie jest ogniskiem domowem, ale oberżą i osiągniesz równowagę fizyczną i równowagę moralną. Nie będziesz śmiać się z błędów ludzkich, lecz boleć nad niemi i szukać ich przyczyn. Przestaniesz lekceważyć te moralne i nędzne wyniki pracy ludzkiej i zdobycze na polu wiedzy, gdyż są one, jak fale, tworzące jedna drugą i, ginąc deptane, dają życie nowej teoryi, nowej zdobyczy, która pozornie z innego źródła wypływać się zdaje. Lecz ta przemiana nie zajdzie w tobie nigdy, jeżeli przebywać będziesz w otoczeniu, w jakiem w tej chwili przebywasz. Teraz, nie jesteś „lalką romantyczną, jak twoja babka, jakkolwiek gwałtem tę maskę chcesz włożyć na siebie. Jesteś teraz pustem naczyniem, grzechotką dawnych polemistów, jesteś cieniem znikających cieni, które niosły przez czas
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/144
Ta strona została skorygowana.