Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

jakiś sztandar, szeleszczący donośnie a zerwany z drzewa, które szeroko i silnie zapuściwszy w grunt swe korzenie, powoli, nieśmiało, różne wydaje owoce. Ty zrywasz te, które mają w sobie gorycz ironii i służą za pokarm wyłącznie jednej istocie, czyż to ma dowodzić, że całe drzewo jest nic warte i na stos przeznaczone?
Pragniesz pozostać tam, gdzie jesteś, zostań więc, zrzuć jednak maskę szczerości i bądź wreszcie raz jeden sobą samą. Przyznaj się otwarcie, iż mimo pogardy, jaką udajesz dla świata, nie umiałabyś żyć, gdyby świat ten zajmować się tobą przestał. Nie mogąc mu imponować inaczej, imponujesz mu tą właśnie pogardą konwenansów a w gruncie rzeczy dbasz o te konwenanse więcej, niż ktokolwiek inny. Jesteś jak ten Hohe w literaturze, który, widząc iż nie podoła sprostać i przewyższyć ludzi istotnie szczerych, wziął na się maskę obłudy i imponuje nią światu, wołając „jam szczery“, ci inni „kłamią“! Pozostań więc w świecie Hohego, wołaj: jam szczera i kłam, kłam aż do przesytu! Lecz mnie w domu, w którym przebywasz, nie zobaczysz nigdy. Drogi nasze rozchodzą się. Ja pracuję, żyję, kocham i wierzę. Ty próżnujesz, zastygasz, nienawidzisz i negujesz.
Bądź zdrowa. Born.