Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

— Wzięłam makaroników dla Nabuchodonozora — prawiła Żabusia.
Zadzwoniła bransoletami, sięgnęła do kieszeni i wydobyła z niej kilka kartek.
— Patrz! — mówiła — to list od tego mazgaja Drzewieckiego, a to kartka, którą wczoraj do mnie napisał Majeski, podczas, gdy graliśmy w sekretarza!
Schowała papierki i uderzywszy parasolką w kark dorożkarza:
— A prędzej, sałato! — wołała — spóźnimy się przez ciebie!
Zwróciła się znów do milczącej Heleny.
— Będzie jeden emeryt, jeden malarz, jeden urzędnik z nadwiślańskiej, jeden pomocnik adwokata, jeden żyd i jeden taki, co nic nie robi. Kazałam im wszystkim mieć fiołki w butonierkach.
— Czy sądzisz, że wszyscy przyjdą — spytała Helena.
— Spodziewam się! Ile razy napisałam taki anonim i naznaczyłam randkę, wszyscy przyszli!... To strach pomyśleć, jak ci mężczyźni są łakomi na takie awanturki! Dostaną świstek papieru, lecą na drugi koniec świata... nie pytają, kto pisze... może kpi... może zasadzka... gdzie tam... pędzą na złamanie karku!...
Dorożka zjeżdżała powoli w dół Łazienek
— Widziałaś „Osę“? — spytała Helena.
— Widziałam, jesteś bardzo podobna.
Helena skrzywiła usta.
— Ja nie znajduję — odparła z grymasem.
W „Osie“, humorystycznym świstku, pojawiła się karykatura. Była to czarna sylwetka, rodzaj chińskiego cienia, wcięta w stanie, z olbrzymim kapeluszem na małej główce.
Pod ryciną napis: