Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/167

Ta strona została skorygowana.

będzie umieszczony w albumie piękności warszawskich...
Helena skłoniła głową.
Serce jej pełne było nieokreślonej dumy. Szybko oznaczyła dzień i godzinę pierwszego posiedzenia.
Brochwicz podał swój bilet i skłoniwszy się nizko, odszedł.
Helena szła teraz obok męża i w chodzie jej, w spojrzeniu na innych przechodniów, zdawała się tryskać nieskończona pycha. Podniosła wysoko głowę, zesznurowała usta. Zdawało się jej, że czyni łaskę, idąc tak trotuarem i dozwalając swą twarz oglądać tłumowi.
Nagle Świeżawski, który szedł obok niej kwaśny i niezadowolony, odezwał się surowym głosem:
— Nie pozwolę ci pozować do tego portretu, chyba pod jednym warunkiem...
— Jakiż to warunek?
— Ze ten Brochwicz i mój portret także zrobi i to przedtem nim twój rozpocznie. Możesz mu to powiedzieć...