Czując ją tak blisko, Świeżawski obrócił głowę.
— Czego chcesz?
— Daj mi rubla! — wykrztusiła młoda kobieta.
— Po co?...
— Chciałabym posłać sobie po czekoladę i ciastka.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
— Nie dam, piłaś czekoladę dziś rano. Cały dzień jesz, pijesz i książki czytasz!.. Zajmij się gospodarstwem!
Helena parsknęła śmiechem.
— Kaczki będę chodować w salonie, albo kury pod łóżkiem?
Świeżawski książkę przewracać zaczął, brwi marszczył, co chwila wąs piękny, niestrzyżony — długą, białą ręką gładził.
— Co ci zrobił Drechner? — spytała Helena, opierając się plecami o ścianę.
— Co cię to obchodzi?
— Bo się tak gniewałeś!...
— I cóż z tego?... Jeżeli się gniewam, to jedynie dlatego, że ten żyd chce mnie okpić i podsuwa mi byle jakie hypoteki, albo małe procenta. Niewiem nawet, jak wybrniemy z tej historyi... Mieszkanie wynająłem za drogie... Trzeba się będzie przenieść od Świętego Jana.
Helena westchnęła cichutko.
— Będziemy się oszczędzać!
— Naturalnie... jesteś nawet już na dobrej drodze. Splamiłaś szlafrok i po dwa lub trzy razy na dzień posyłasz po czekoladę...
— Helena wyciągnęła rękę.
— Nie gniewaj się!... — prosiła cienkim głosem.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/17
Ta strona została skorygowana.