I znów podniosła się kurtyna.
Orkiestra grała cicho i wolno ostatnią myśl Beethovena.
Solo wiolonczelowe wybijało się po nad chór innych instrumentów łzawym jękiem.
W sali, wśród widzów zapanowała grobowa cisza. Na scenie, zasnutej obłokami, w powietrzu, planowały postacie Gniewu, Zawiści, Pychy, Obłudy, Fatum, Samolubstwa. Po za gazą białą i przejrzystą, dokładnie widać było ich twarze, wykrzywione grymasem namiętności; szaty żółte, czerwone, pomarańczowe, owijając pokoszlawione ciała, włóczyły się za czemś w przestworzu. Na scenie panowało żółte, niezdrowe światło, mgliste i przesiąkłe trującemi miazmami. Potwory, szarpiące dusze ludzkie, skręcały się w powolne kręgi rozwiewając dokoła swe stargane czarne włosy, sklejone w pierścienie, jak węże Gorgony.
Nagle, w głębi ukazuje się światło słabe i drżące. Powoli, światło to przebija obłoki i rozświecające zakreśla w powietrzu koło. Koło to powiększa się, jaśnieje, jak świt porannej jutrzenki. Potwory obłudy usuwają się przerażone. I nagle rozstępują się obłoki. Olśniewający blask tryska dokoła, ozłaca wszystko, leje kaskadę światła. W środku tego słońca, tych promieni, drgających, jak olbrzymi dyament szlifowany skrzydłami aniołów, bieleje Helena, trzymając w ręku lustro błyszczące mistyczną jasnością. Tryumf prawdy zabija żółte światło fałszu. Helena drży cała na swem rusztowaniu, kołyszącem się w powietrzu.
Drży jednak nie z bojaźni, lecz z podniecenia, z tryumfu. Nozdrza jej poruszają się, całe ciało płynie ku górze harmonijną linią, biała szata, owijając ją, opada na dół za gazę obłoków, powię-
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/171
Ta strona została skorygowana.